Oddział Kasztel w Szymbarku

Następcy Gładyszów, właściciele różnych części Szymbarku i kolejni mieszkańcy kasztelu to od lat trzydziestych XVII wieku Strońscy. Byli oni fundatorami cerkwi i parafii grekokatolickiej w Dolinach. Strońscy sprzedali swoją majętność Siedleckim w I połowie XVIII wieku. Na Strońskich kończy się funkcja kasztelu jako siedziby rodowej. Niszczejący trudny do utrzymania i niezbyt wygodny do zamieszkania stał się wtedy opuszczoną, nie używaną budowlą. Siedleccy zamieszkali w nowo wybudowanym naprzeciwko kasztelu niewielkim modrzewiowym dworku. Wkrótce potem na krótko właścicielami tego majątku stali się Bronikowscy, ci jednak już w 1792 roku sprzedali majętność księdzu Janowi Bochniewiczowi z Biecza. Ksiądz Bochniewicz sporządził w 1802 roku testament, dzieląc swe dobra: „Szymbark Górny, Ruską Wólkę czyli Szymbark Dolny, Zamek i podzamcze, Łęki, Bystrzycę i Rojowszczyznę. „Na mocy tego podziału powstały cztery schedy, zapisane jego krewnym. Sukcesorzy odziedziczyli zatem, wg późniejszego nazewnictwa: I schedę – Łęgi Szymbarskie, II - Dwór obronny Szymbark, III – Folwark Szymbark, IV – Bystrzycę Szymbarską. Zapis ten nie był jednak zwykłą darowizną. Sukcesorzy byli zobowiązani przez 50 lat do corocznego przekazywania ustalonych kwot magistratowi miasta Biecza, przeznaczonych dla najuboższych bieczan i na rozwój podupadającego miasta.

Właścicielką Łęgów stała się siostra ks. Bochniewicza, Małgorzata Różniatowska, a po niej dzieci. W 1878 roku zadłużony majątek, wówczas należący do Horodyńskich, wykupił na licytacji Marceli Groblewski. Odtąd ta część działu związana była z tym nazwiskiem. Kazimierz Groblewski, dwukrotnie żonaty gospodarzył na Łęgach do 1937 roku. Po jego śmierci syn Czesław spłacił rodzeństwo i był ostatnim właścicielem tego majątku. Znaną siedzibą tej schedy jest istniejący do dziś murowany dworek z 1907 roku. Po parcelacji od 1947 roku przez kilka lat działała tam szkoła rolnicza, potem utworzona Państwowy Dom Wczasów Dziecięcych. Z dobudowanymi obiektami od 1976 roku do chwili obecnej funkcjonuje jako Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. J. Korczaka.

Drugą schedę Dwór Obronny Szymbark odziedziczyła Apolonia Ołpińska, córka Elżbiety Pieczkiewiczowej drugiej siostry ks. Bochniewicza. Własność ta była w posiadaniu córki Karoliny, po mężu Żywickiej, do jej śmierci w 1864 roku. Następnie majątek przejął Roman Żywicki, który zmarł w 1875 roku, a wdowa po nim Ludwika poślubiła Feliksa Brochwicz Rogoyskiego. Do roku 1897 zamieszkiwała z krewnym Józefem Sękiewiczem, którego wraz z drugim mężem wychowywała. To on odziedziczył jeszcze za jej życia majątek szymbarski. Natomiast do roku 1934 figurował jako „częściowy właściciel” Zbigniew Sękiewicz syn Józefa. W latach 30-tych XX w majątek „Zamek” jak go wówczas nazywano składał się z 49 ha ziemi ornej, 200 ha lasu, ogrodu warzywnego, sadu oraz niewielkiego parku. Był to czas, kiedy w lecie przyjeżdżało do niego wiele osób, głównie ze Lwowa, Warszawy, Krakowa i Śląska. Napływ gości spowodował realizację związanych z tym inwestycji. W 1928 roku zaczęła funkcjonować usytuowana w pobliżu drewniana willa letniskowa. Przebywała tam w sierpniu 1933 roku pisarka Maria Dąbrowska, o czym wspominała w Dziennikach. Dziś dawna „Willa”, bo tak ją wówczas nazywano, to prywatny pensjonat „Perełka”.

Zygmunt Sękiewicz nie ożeniwszy się spadek pozostawił kuzynce Marii Kuźniarskiej z domu Łańcuckiej. Przybyła ona do Szymbarku jako wdowa z czwórką dzieci. Maria Kuźniarska wraz z dorastającymi, kształcącymi się jeszcze dziećmi gospodarzyła samodzielnie niezbyt długo. Podczas okupacji Niemcy przysłali tutaj administratora, a wkrótce po wojnie majątek został rozparcelowany. Rodzina Kuźniarskich znalazła się w Gorlicach.

Trzeci majątek- Folwark Szymbarski (Rojowszczyzna) na początku należał do synów trzeciej siostry ks. Bochniewicza, Apolonii Rzuchowskiej, Ignacego i Stanisława Rzuchowskich. Następną właścicielką była Kazimiera Słowikowska z d. Rumińska, która przejęła schedę po rodzicach. Bezdzietna, przekazała w 1936 roku Folwark niezamężnej Urszuli Rumińskiej za dożywocie. Nie mając spadkobierców sprzedała ona pod koniec życia majątek osobom niezwiązanym z rodziną. Drewniany dworek „na Folwarku”, doraźnie tylko naprawiany, choć i dziś zamieszkały, nie doczekał się gruntownego remontu. Jest po kasztelu najstarszą tutejszą siedzibą szlachecką.

Czwarta scheda – Bystrzyca Szymbarska, z niezachowanym pierwotnym dworem (istnieje do dziś drewniany, w latach 30-tych XX wieku był przykładem nowoczesności: z elektrycznością, bieżąca wodą i ogrzewaniem gazowym) miała jako pierwszych właścicieli córkę Apolonii Rzuchowskiej Mariannę i jej męża Wojciecha Groblewskiego. Ich syn Marceli Jan Groblewski miał z Walerią Horodyńska trzech synów. „Na majątku” pozostał Henryk z żona Anną, którzy mieli trzy córki. Najstarsza ich córka Stanisława i jej mąż stali się dziedzicami Bystrzycy.

Dwór ten stał się ważnym ośrodkiem konspiracyjnym w czasie II wojny światowej. Mieściła się w nim siedziba I komendy Obwodu ZWZ – AK z komendantem Waldeckiem, który ukrywał się tam jako gajowy. Stanisława Groblewska (ps. „Joanna”), organizowała przerzuty oficerów polskich na Węgry i do Francji, ukrywała poszukiwanych, zaopatrywała w żywność partyzantów. W ostatnich miesiącach wojny ukrywała się przed Niemcami w Krakowie. Majątek po wojnie rozparcelowano, dwór przejęto pierwotnie dla PGR w Siarach, a od 1965 roku działa w nim Stacja Naukowa Instytutu Geografii Polskiej Akademii Nauk w Krakowie.

Przygotowane na podstawie opracowania Jana Spójnika zatytułowanego Legendy i opowiadania o strachach z terenu Szymbarku, Nowy Sącz 1990 , Gorlice 2009
(Jan Spólnik, od 1963 roku nauczyciel, a później dyrektor miejscowej szkoły, miłośnik historii i tradycji, badacz gwary szymbarskiej, twórca Szkolnego Muzeum Regionalnego Gryf, społeczny opiekun szymbarskich zabytków sakralnych – kościół św. Wojciecha, cerkiew „na Wólce”).

 

O skarbach zamkniętych w piwnicach Rynioka

Od dworu obronnego Gładyszów do góry Kamionki prowadził ciemny loch, tunel, do którego nikt nie miał prawa wejścia, jedynie w Palmową Niedzielę, podczas podniesienia. U wylotu tunelu właściciele zamku zgromadzili skarby, aby je w ten sposób zabezpieczyć przed rabusiami. Nieraz szymbarczanie stawali z zapalonymi pochodniami i świecami przed tajemniczym lochem. Niestety, wydobywający się stamtąd podmuch gasił wszystkie ognie u wejścia zapalone. W Palmową Niedzielę, podczas podniesienia, gdy nikt skarbów nie strzegł, wybrała się po nie w tym czasie szymbarska kobieta. Zabrała ze sobą dziecko, bo nie miała go z kim zostawić. Diabli byli wtedy w kościele na chórze. Gdy nabrała pełny wór kosztowności, po podniesieniu zrobił się w kościele ogromny huk, bo wszystkie pilnujące skarbów diabły wracały na swoje miejsce. Przerażona kobieta złapała skarby, ale zapomniała o dziecku. Za rok wybrała się po nie. Gdy wzięła ciało do ręki, rozsypało się jej w proch. W ręce pozostała jej tylko pięta dziecka.

 

Skąd wzięły się baszty szymbarskiego dworu

Jeden z dziedziców szymbarskiego zamku miał cztery córki. Martwił się bardzo, jaki posag dać każdej z nich. Ktoś doradził mu, by do prostych murów zamkowych dobudował cztery baszty narożne , a wtedy każdej z córek, gdy wyjdzie za mąż, podaruje jedną. Tak też się stało. Młode żony żyły jednak bardzo swobodnie, w różnoraki sposób grzeszyły, dlatego ich dusze po śmierci wciąż błądzą po sieniach i lochach zamkowych.

 

Krew świadkiem doskonałym

Jeden z Gładyszów, dziedziców zamku, miał bardzo złą żonę. Ta, którejś nocy zabiła go w jednej z baszt. Nie obeszło się bez śladów. Krew, która wytrysnęła z rany splamiła jedną ze ścian i przez wieki nie traci swej barwy.
(Opowieść odnosi się do wyglądu wnętrza alkierza północno-zachodniego. , w którym przez wiele lat nieczytelne, zniszczone dawne malowidła o rudoczerwonej kolorystyce przywodziły skojarzenia z barwą krwi…)

 

Legenda o szymbarskiej kapliczce na Blichu

Kto w Wielką Niedzielę podczas rezurekcji przyłoży ucho do ziemi koło kapliczki Chrystusa Frasobliwego znajdującej się w Szymbarku – Zimna Woda, usłyszy z głębi głos bijących dzwonów. Stał tam bardzo dawno temu kościółek, który zapadł się pod ziemię. Historia jego „zniknięcia” jest niezwykle ciekawa.
Pewnego razu bogata, szymbarska pani przechodząc koło kościółka wstąpiła do niego. Nie modliła się, rozglądała się po jego wnętrzu i od czasu do czasu zdejmowała i zakładała na palec swój drogocenny pierścień. W pewnej chwili wypadł jej z rąk i potoczył się w szczelinę rozeschniętej podłogi. Stanęła bezradna przed zgubą, której nie udało się stamtąd wydostać. Wychodząc złorzeczyła: „Ażebyś się zapadł!” W niedługim czasie drewniany kościółek skrył się pod ziemię.
(Legenda dotyczy zachowanej do dziś kapliczki , wybudowanej z kamienia , mającej kształt słupa wysokości 4 m, ze szczytem w postaci daszku na łukowatych podporach. Uważana jest wg miejscowej tradycji za średniowieczną. Wg ludowego przekazu istniał tam pierwszy szymbarski kościół p.w. Św. Krzyża.)

 

Tam, gdzie w styczniu wyrósł spod śniegu liliowy kwiat – czyli o kaplicy na Dole

Za czasów Józefa Franciszka chłopi szymbarscy pracujący we dworze łężańskim byli bardzo gnębieni przez tegoż dziedzica. Częstokroć pisali skargi do cesarza. Pewnego razu sam władca , chcąc się osobiście przekonać o słuszności sprawy w Szymbarku, przyjechał tu w roli żebraka. Przez cały czas pobytu był niewłaściwie traktowany, wprost okrutnie. Uchodząc ze dworu, uchylił swój żebraczy płaszcz, by pokazać się przed panem, kim jest. Gdy powrócił na tron, wydał zarządzenie o treści: „ W dniu niewiadomym dla pana, jeślim chłopi szymbarscy pochwycą swego dziedzica jadącego z Gorlic, to w chwili pojmania go mogą mu wymierzyć najsurowszą karę”.
Dzień, dla oczekujących zemsty, był korzystny. Dziedzic jechał z Gorlic. Był na granicy Ropicy Polskiej. Zaczajona grupa wieśniaków pochwyciła go i postanowiła natychmiast przeciąć jego ciało na pół piłą drewnianą. Zrozpaczony, prosił o łaskę. Jeden z wieśniaków, nazwiskiem Krupa, ujął się za panem. Przemówił do swoich współtowarzyszy i po chwili zmieniono karę na inną. Wszyscy weszli do pobliskiej karczmy, a panu rozkazali wsunąć się pod stół i odszczekiwać psim głosem kierowane do niego słowa. Pan wyróżnił swego wybawcę w osobliwy sposób. Ofiarował mu ogromną sumę pieniędzy. I temu wieśniakowi śniło się w najbliższą noc, że gdzie w styczniu spod śniegu wyrośnie piękny, liliowy kwiat, to tam za te pieniądze ma wybudować kaplicę.
(Opowieść dotyczy kaplicy p. w. Imienia Maryi, wybudowanej w 1907 w szymbarskim przysiółku Dół. Ma ona formę miniaturowego kościółka z trzema ołtarzami, chórem i pełnym wyposażeniem związanym z liturgią. Ufundowali ją Agata i Józef Trybusowie.)

 

Skąd się wzięło „zabite okienko” na chórze szymbarskiego kościółka

Wiedzą ludzie w Szymbarku, że w Palmową Niedzielę podczas podniesienia, nie wolno było oglądać się na chór. W tym czasie były tam diabły i zapisywały na byczej skórze wszystkich oglądających się. W pewną Palmową Niedzielę było bardzo dużo ludzi roztargnionych. Nie skupiali się na nabożeństwie, spoglądali tu i ówdzie, a najczęściej na chór. Zgraja ciortów, która przyleciała z Kamionki miała pełne ręce roboty. Co tchu zapisywali oglądających się. Wreszcie zabrakło im skóry. Zaczęli ją naciągać na wszystkie strony. Jeden z diabłów odczepił się od niej i uderzył rogami o ścianę. W tym miejscu powstała wielka dziura, która długo służyła za okienko. Obecnie, od zewnątrz nie widać go, gdyż skryło się w facjacie dobudowanej później kruchty.
(Legenda nawiązuje do zachowanego do współczesności kościoła p.w. Św. Wojciecha Biskupa, drewnianego, w stylu późnego baroku, ufundowanego w roku 1782 przez Tadeusza Siedleckiego, szymbarskiego dziedzica, właściciela majątku związanego z kasztelem).

Wolna Najemna Kompania Kasztelanii Szymbark jest grupą rekonstrukcji historycznej działającą w ramach współpracy z Muzeum „Dwory Karwacjanów i Gładyszów” w Gorlicach. Kompanię tworzą osoby, pragnące kultywować tradycje i ideały kultury Średniowiecza i Renesansu. Siedzibę Kompanii stanowi renesansowy dwór obronny „Kasztel w Szymbarku”.

Celem głównym Kasztelanii Szymbark jest propagowanie wiedzy historycznej poprzez naukę „historii żywej”, pamięci o średniowiecznej i renesansowej kulturze oraz rozwijanie zainteresowań członków grupy.

Wolna Najemna Kompania Kasztelanii Szymbark organizuje pokazy i prezentacje, lekcje historii dla szkół, uczestniczy w turniejach i zlotach bractw rycerskich w kraju i za granicą. Bierze również aktywny udział w uroczystościach i imprezach organizowanych przez Muzeum.


Poczet Rycerski:

  • Kasztelan – Tadeusz Rybowicz
  • Chorąży – Dariusz Jurys
  • Dama dworu – Agnieszka Jurys
  • Dwórka – Alicja Jurys
  • Dworzanin – Dawid Mikrut
  • Giermek – Dominik Rybowicz

Załoga Kasztelu:

  • Dowódca Piechoty - Krzysztof Kraus
  • Piechociarz - Maciej Marcinowski
  • Piechociarz - Sławomir Jurys
  • Piechociarz - Tomasz Nowacki
  • Łucznik - Beniamin Kubala
  • Gościnnie Mnich - Brat Krzysztof

Drużyna Kasztelanii Szymbark serdecznie zaprasza osoby zainteresowane historią oraz aktywnym spędzaniem wolnego czasu do współpracy!

Informacja:

  • Tel. 518 801 627 lub 509 603 484
  • kasztelaniaszymbark@wp.pl
  • lub bezpośrednio w Ośrodku Konferencyjno-Wystawienniczym „Kasztel w Szymbarku”

 

NADANIE JANOWI GŁADYSZOWI WSI ŁOSIE ORAZ PRZYWILEJU NA ZAKŁADANIE MIAST I WSI NAD RZEKĄ ROPĄ I ZDYNIĄ 27 PAŹDZIERNIKA 1359 ROKU

Dobra Jana Gładysza, a później jego spadkobierców, stały się miejscem działalności lokacyjnej, prowadzonej przez przedstawicieli tego rodu, w wyniku której w wiekach XIV – XVI powstały wymienione poniżej nowe wsie lub zorganizowane powtórnie, na prawie niemieckim magdeburskim lub wołoskim. Utworzono w ten sposób własność ziemską zwaną Dominium Ropae.

Zamieszczony poniżej dokument uważany jest za najważniejszy przywilej na ziemi gorlickiej. Nie zachował się w oryginale. Znany jest z odpisów w księgach grodzkich bieckich dokonanych z oryginału przedłożonego przez Zachariasza Strońskiego 2 października 1618 roku i Wacława Potockiego 23 stycznia 1664 r.

Niektóre z nazw występujących w dokumencie już nie funkcjonują lub mają inne brzmienie: Lossye – wieś Łosie, Bolan – potok Bielanka, Soczesny – potok Ropki, Bata – potok Bystrzyca.

[W:] Ćmiech A., Franczyk – Cegła A., Lokacje i nadania Króla Kazimierza Wielkiego na Ziemi Gorlickiej, Nowy Sącz 2013

„W imię Pańskie Amen. To, co majestatem królewskim zostało postanowione, niechaj potomność zachowa w niezmiennej postaci po wsze czasy. Przeto My, Kazimierz, z łaski Bożej, Król Polski, Pan i Dziedzic ziemi krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łańcuckiej, kujawskiej, pomorskiej i ruskiej, wszystkim współczesnym, jak i potomnym podajemy niniejszym do wiadomości, że mając na względzie wierną służbę dzielnego rycerza Pawła Gładysza, to, jak wiernie życiem swoim służył naszemu ojcu czcigodnemu Panu Władysławowi, z Bożej łaski świętej pamięci niegdyś królowi Polski znakomitemu, oraz naszemu majestatowi królewskiemu, dajemy jego synowi Janowi, zwanemu ojcowskim nazwiskiem Gładysz, naszemu podrzędczemu sądeckiemu, pewną część lasu leżącego po obu stronach rzek Zdynia Mała i Zdynia Wielka, aby osadzał wsie na prawie niemieckim, to jest magdeburskim, dla siebie i swoich prawnych potomków na wieczystą własność.

A ponadto, również dlatego, że przez długi czas, mimo licznych starań, nie można tam było żadnych plonów zbierać tak przez śmiertelność ludzi, jak przez zniszczenia szarańczy. Zważywszy więc na wierną służbę, którą nam bardzo często świadczył, jako zapłatę za te posługi dajemy wspomnianemu Janowi wieś naszą zwaną Lossye z wszelkimi prawami i dochodami z tego, co w obrębie jej granic się znajduje, nic zupełnie dla siebie nie zostawiając. Nadto, dajemy specjalną łaską królewską cały gaj czy też las nasz po obu brzegach rzeki zwanej Ropa, który ciągnie się w górę i wzdłuż wszystkich brzegów potoków, które do Ropy wpadają, z lewej strony począwszy od źródła wpadającego do potoku Obłazecz, które zwie się Slothwyna, aż do góry ciągnący się do rzeki zwanej Bolan, a z prawej począwszy od potoku Soczesny aż do góry, która ów potok oddziela od rzeki zwanej Bała. Lasy, ciągnące się wzdłuż wszystkich potoków, tak po lewej, jak i po prawej stronie, zarówno wzdłuż tych, które wpadając do Zdyni uchodząc z nią do Ropy, jak również wzdłuż tych potoków, które same płynąc do Ropy wpadają, tj. Uniowicza, Zassuta, Ropicza, Odrsin, Smerekowiec Mały i Smerekowiec Wielki, Rzegietów, nadajemy wspomnianemu sołtysowi, aby osadzał tam wsie, budował miasta, zakładał osady na prawie niemieckim, to jest magdeburskim, nadając owym miastom i wsiom nazwy oraz wyznaczając targ w dniu, w którym mu się podoba. Nadto ma on być w tychże miastach i wsiach dziedzicem i panem, tak jak i jego prawi potomkowie, a cały dochód, który z tego przychodzi, będzie na wieczne posiadanie miał. Aby zaś wymieniony Jan Gładysz mógł łatwiej i dogodniej wycinać czy karczować tenże las wyżej położony koło wspomnianych rzek – Zdyni i Ropy, oraz aby tam ludzi osadzał, wszystkim osadzonym i tym, którzy mają zamiar tam osiąść, dajemy od dnia, w którym tam zamieszkają, dwadzieścia lat wolnizny oraz przyznajemy im całkowitą wolność. Uwalniamy ich także od wszelkich względem nas obciążeń, danin, podatków, służebności, prac, powinności zwykłych i dodatkowych, pod jakąkolwiek nazwą by były żądane.

Chcemy również, aby wszystkich mieszkańców wsi i mieszczan nie rozsądzali żadni sędziowie, podsędkowie wojewodzińscy i kasztelańskich czy ich zastępcy, urzędnicy, pisarze, lecz aby sołtys mieszkańców wsi swojej, a wójt mieszczan sądził. Wójta zaś i sołtysa ich własny dziedzic będzie sądził. Wszyscy oni odpowiadać będą swym przeciwnikom wedle prawa niemieckiego, to jest magdeburskiego, a ich dziedzic, gdy pozwany zostanie naszym prawem, swym przeciwnikom odpowiadać będzie przed naszym majestatem królewskim wedle prawa innych dziedziców szlacheckich. Nadto chcemy, aby wzmiankowany Jan Gładysz czy też jego następcy po upływie wolnizny w obronie ojczyzny przygotowani byli służyć z włócznią i łucznikiem dobrym.

Dajemy więc i przyznajemy naszemu wiernemu Janowi Gładyszowi i jego legalnemu potomstwu wymieniane dobra wraz z całkowitą władzą, wszelkimi dochodami i prawem dziedzicznym na wieczyste zachowanie, użytkowanie, sprzedaż, darowanie, zamianę i według woli swej i swych potomków wolne rozporządzanie.


Jako potwierdzenie i świadectwo trwałości wydając ten dokument potwierdzamy go pieczęcią naszą. Dan w Sączu w wigilię Szymona i Judy Apostołów Roku Pańskiego tysiąc trzysta pięćdziesiąt dziewiątego, w obecności następujących świadków: pana Jana z Jury, kasztelana krakowskiego, pana Andrzeja z Tęczyna, podkomorzego krakowskiego, pana Wydżgi z Tęgoborzy, starosty sądeckiego, pana Jana, syna Bogusza, pana Klemensa i pana Michała, synów Gedczego i innych licznych godnych zaufania mężów. Dan przez ręce pana Jana, naszego kanclerza.”

Rycina przedstawiająca kasztel 

 

Strona wymaga użycia Adobe Flash Player w wersji 9 lub wyższej. Pobierz Flash

Newsletter

Bądź na bieżąco i zapisz się do naszego biuletynu.

* indicates required
Do góry